Nie wierzyłem, że kiedykolwiek założę bloga. Wiecie, zawsze blogowanie kojarzyło mi się z rozryczanymi jedenastolatkami, które mają miliardy problemów w swoim nędznym życiu i tony siana w swoich młodych główkach. A jednak, oto jestem.
Nie, nie będę pisał o tym, co miałem na obiad. Nie opiszę nawet mojego dnia w szkole. Nie będę bezpośrednio narzekał na moje życie.
"To do cholery, co ty chcesz mi wcisnąć?! Chcę dramatu, łez, przyznawania się do seksu ze zwierzętami!" - wrong adress, babe.
Postaram się wam w przystępny sposób sprzedać moje spojrzenie na świat. A jako, że na świat podziwiam przez szczeliny między sześcioma strunami mojego budżetowego Epiphone'a , to będzie sporo o muzyce. Ogólnie o rzeczach, które są mniej lub bardziej fajne. Zresztą, wyjdzie w praniu.
Uuuuff, przelewanie myśli na klawiaturę z użyciem polskich znaków jest trudniejsze niż myślałem.
ps. Dedykowane Domi, no bo jakbym jej nie ratował dupy co chwile, to co innego w życiu miałbym do roboty? : )
Jesteśmy z Tobą Tomasz!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń;D