Led Zeppelin wielkim zespołem jest i basta. Mam nadzieję, że nikt nie rzuci się z motyką na słońce i nie będzie próbował zaprzeczyć. Nie warto. Za historię zespołu nie będę się zabierał, bo szczerze mówiąc nie mam siły. Bo musicie wiedzieć, że LZ nie powstało tak po prostu, z powietrza. Narodziło się jako dziecko wyjątkowo zawiłej
i skomplikowanej transformacji grupy The Yardbirds...
Zaraz, zaraz. Miałem przecież darować sobie przynudzanie o korzeniach. Po co więc poruszam temat Led Zep, świadomie pomijając historię?
Po prostu chciałbym rozpropagować troszkę geniusz pierwszego krążka Planta i przyjaciół. Dzisiaj przeglądając moją winampową bibliotekę zdałem sobię sprawę, że pierwszy krążek LZ - Led Zeppelin osiągnął w tym roku zacny wiek 40 lat. A większość z was tych gigantów rocka nie kojarzy w ogóle, lub "lubi słuchać" znając tylko Stairway To Heaven. I to głównie do was będę teraz, słoneczka, pisał.
Żeby było jasne - nie mówię, że Stairway To Heaven jest niefajne. Jest po prostu na potęgę oklepane. Nosi paskudne ślady spopienia (od słowa popkultura - ot taki malutki neologizm sobie pozwolę utworzyć) takie jak Queenowskie We Will Rock You czy Smoke On The Water w wykonaniu Deep Purple. KAŻDY potrafi zanucić, część zna tytuł, niewielki procent jest w stanie skojarzyć z konkretnym wykonawcą a promil zna cały album, na którym się po raz pierwszy pojawiły. Strasznie nie cierpię takiego zjawiska i wypowiadam mu otwartą wojnę.
Ale wracając do tematu, czyli samego krążka. Mimo swoich 40 lat na karku jest w stanie skopać tyłek dowolnemu wydawnictwu dowolnej "supergrupy" obecnego stulecia. Zapoczątkował wszystko to, co uczyniło Led Zeppelin zespołem kultowym, legendą i niedoścignionym wzorem. Mamy więc przeogromną różnorodność brzmień i nastrojów - od bluesowego Your Time Is Gonna Come, które napędzane jest brzmieniem sekcji klawiszowej, przez akustyczno - folkowe Black Mountain Side, po typowo hard-rockowe Communication Breakdown i Good Times Bad Times (wydane swoją drogą w parze, jako jedyny singiel dla tego albumu - nie ma to jak kawał energii zamknięty na winylu). Mamy też pełen emocji wokal Roberta Planta, który wylewa na słuchacza emocje zawarte w tekście... Geniusz, sir Jimmy Page udowadnia, że gwiazdą rocka trzeba się urodzić. Jest też solidna sekcja rytmiczna, z uważanym za najlepszego perkusistę rockowego swojej epoki Johnem Bonhamem oraz basistą - multiinstrumentalistą J.P. Jonesem.
Miód na uszy i kropka.
Nie myślcie sobie, że to wszystko jest tylko moim wymysłem. Led Zeppelin było i jest inspiracją dla największych i najwspanialszych muzyków takich jak chociażby (najbliżej mojemu sercu) Lenny Kravitz i Slash. Miliony sprzedanych płyt również mówią same za siebie. Ten zespół otacza pewna magia, kult, które przysługują tylko największym. Społeczność fanów LZ jest zróżnicowana wiekowo, rasowo, pochodzeniowo - ogólnie wszelako. Każdy ich muzykę odbiera trochę inaczej. Co do jednego jednak każdy fan się zgodzi - solówka w Stairway To Heaven jest z a j e b i s t a.
Przesłuchajcie więc ten album, niczego nie stracicie. Nie spodoba się za pierwszym razem - odczekajcie miesiąc i spróbujcie znowu. Skoro magazyn Rolling Stone potrzebował 40 lat na docenienie tego wydawnictwa to i wy możecie nie złapać bakcyla od razu.
Tak czy inaczej warto próbować, bo... Led Zeppelin wielkim zespołem jest i basta.
"Sixteen, I fell in love with a girl as sweet as could be,
Only took a couple of days 'til she was rid of me.
She swore that she would be all mine
and love me till the end,
But when I whispered in her ear,
I lost another friend, oooh"
Led Zeppelin -
Good Times Bad Times (1969)
PS Wyjątkowo trafny tekst sobie na koniec wybrałem : )