piątek, 4 września 2009

#13: Wake Up


Ponad tysiąc odwiedzających, prawie miesiąc bez nowego posta. Muszę wziąć się w garść i napisać coś nowego. Zdecydowanie.

"It has to start somewhere

It has to start sometime

What better place than here

What better time than now(...)"


Jestem pewien, że ten wpis spłodziłbym wcześniej, ale przez ostatnie dwa tygodnie znów cierpiałem na brak pomysłów na tematy, brak inspiracji oraz brak ogólnej chęci do pisania. Owszem, kilka ciekawych płyt ostatnio wpadło mi w ucho, ale moje odczucia w stosunku do nich nie są do końca... jasne. Ciężko by było napisać coś sensownego na ich temat. Raz ziębią, raz grzeją. Z tej okazji dzisiaj zajmę się nie żadnym albumem, zespołem czy też wkurzającymi reklamami. Ot tak, dla odmiany.
Tom Morello znany jest mi od około pięciu czy sześciu lat. Już wtedy pod wpływem zasłyszanego w jakiejś grze (FlatOut2?) singla Man Or Animal strasznie polubiłem się z zespołem Audioslave. Pamiętam jak dziś, że byłem pod ogroooooo(...)omnym wrażeniem wszystkich dźwięków jakie można usłyszeć na ich albumach. Z jednej strony moje ucho słyszało sample, z drugiej serce mówiło, że to sample nie są. Raz wydawało mi się, że w zespole jest jeden gitarzysta, innym razem wydawało mi się, że elektryki katuje conajmniej dwóch ludzi.
Ogólna dźwiękowa magia, wyciąganie białych królików z dźwiękowego kapelusza i POTĘŻNA różnorodność dźwięków sprawiła, że drżącymi rękoma zacząłem googlować informacje o Audioslave by dowiedzieć się, kto za tym adioorgazmem stoi.
Spodziewałem się klawiszowców, DJów, ludzi z egzotycznymi instrumentami. Co znalazłem? Niepozornego chłopinę w czapce z daszkiem, który na wysokości sutków katuje osobliwie wyglądające wiosła. Do tego kilka ogólnodostępnych efektów. To wszystko. Z tego co pamiętam to szczękę zbierałem z ziemi przez kilka ładnych dni.
Sprawa z Tomem Morello jest o tyle genialna, że mimo umiejętności produkowania kosmicznych dźwięków przy pomocy swojej gitary i pedalboarda, nie robi tego cały czas. Znajduje ten złoty środek, co jest (moim zdaniem!) cechą wszystkich wybitnych gitarzystów. Wie, kiedy może zaszaleć i wyjść z gitarą na pierwszy plan. Wie też, kiedy zejść w cień na rzecz wokalu czy basu. Tak, pan Morello to jeden z tych gitarzystów dla których basista nie jest jak punkty w Whose Line Is It Anyway, a pełnoprawny członek zespołu. Efekty takiej symbiozy, kooperacji brzmią prześwietnie. Genialnie. Smakowicie. Świeżo. Mam nadzieję, że kiedy już skończycie czytać ten post to posłuchacie kawałków, które zamieszczę na końcu. Ktoś może kręcić nosem, że oceniam gitarzystę po działalności na przestrzeni 7 lat (bo tyle to działało Audioslave).
Weźcie pod uwagę, że Morello wcześniej był gitarzystą pewnej "niepozornej" rapcore'owej kapeli - Rage Against The Machine. Tam ze względu na charakter wokalu Tom był bardziej kimś na kształt DJa, niż gitarzysty. Zamiast decków i winyli oczywiście używał Arm the Homeless czy Soul Power. Niedowiarkom i powątpiewaczom polecam płytę "Rage Against Machine" z '92.

To wszystko powoduje, że Tom jest u mnie w pierwszej trójce najlepszych gitarzystów ever. Siedzi sobie tam niezagrożony. Oryginalny, wszechstronny, sympatyczny. Do tego nazywa się tak jak ja!



PS Dzięki za wszystkie tysiąc odwiedzin, mam nadzieję, że wyrobiła się już jakaś stała baza czytelnicza : )

PS 2 A teraz jak obiecałem - gitarowe szaleństwo. Behold!
Audioslave "Live In Cuba" - Show Me How To Live (niecierpliwi niech zaczną od 2:46)
Rage Against The Machine @ Woodstock - Killing In The Name (niecierpliwi - 4:01)
Rage Against The Machine @ Reading '08 - Wake Up

3 komentarze:

  1. 700 nabiles ty sprawdzajac kto cie odwiedza, 200 ja a 100 spamboty ;)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje IP nie jest uwzgledniane przez licznik, a kazdemu innemy zaliczane jest jedno wejscie co 60 minut. :)

    OdpowiedzUsuń